O hodowli

Nazywam się Magdalena Cywicka i od lat z pasją zajmuję się hodowlą wyjątkowych psów – eleganckich YORKSHIRE TERRIERÓW z charakterystyczną kokardką oraz uroczych, białych MALTAŃCZYKÓW.

Hodowlę założyłam w 2004 roku i od początku prowadzę ją w domowych warunkach, łącząc ciepło rodzinnego ogniska z profesjonalnym podejściem. Stale poszerzam swoją wiedzę, śledząc najnowsze badania i osiągnięcia w kynologii. Bycie hodowcą to znacznie więcej niż tylko opieka nad psami – to połączenie wiedzy z zakresu genetyki, weterynarii, dietetyki oraz behawiorystyki. To także umiejętności groomerskie, wystawowe, fotograficzne i logistyczne. Hodowla to sukcesy i wyzwania, radość i poświęcenie, ale przede wszystkim – wielka miłość do czworonożnych przyjaciół. Dla mnie to nie „tylko psy” – to członkowie rodziny, bez których życie byłoby puste i zwyczajne.
Od lat aktywnie działam w Związku Kynologicznym w Polsce. Pełnię funkcję Zastępcy Kierownika Sekcji gr. III FCI (Teriery) w Oddziale Kraków ZKwP, a od 2012 roku jestem Asystentem Kynologicznym o specjalności wystawowej „Toy Terrier”. W 2016 roku zdobyłam tytuł Technika Weterynarii, a moja praca i zaangażowanie zostały docenione Brązową Odznaką Honorową ZKwP (2019) oraz Srebrną Odznaką Honorową ZKwP (2023) za zasługi dla kynologii w Polsce.



Hodowla "PICCOLO CANE YORK (FCI)" ma na swoim koncie wiele pięknych szczeniąt, które znalazły kochających właścicieli zarówno w Polsce, jak i za granicą – we Francji, Austrii, Niemczech, Ukrainie, Meksyku, USA, Norwegii, Anglii, Belgii, Holandii, Szwajcarii oraz Rumunii.
Moje psy wywodzą się z doskonałych linii hodowlanych, w których płynie krew wielu Zwycięzców Świata i Europy, Championów oraz Interchampionów Polski, Europy i USA.
W 2011 roku, zgodnie z przepisami Międzynarodowej Federacji Kynologicznej (FCI), nazwa hodowli została zmodyfikowana. Obecnie nosi nazwę "PICCOLO CANE YORK (FCI)", wcześniej funkcjonowała jako PICCOLO CANE.
Hodowla mieści się w Zabierzowie, malowniczej miejscowości pod Krakowem. Nasze psy mieszkają z nami w domu z dużym ogrodem, gdzie mogą swobodnie biegać i cieszyć się zabawą. Są pełnoprawnymi członkami naszej rodziny, aktywnie uczestniczą w codziennym życiu i obdarzają nas ogromną miłością.
Moja psia gromadka to prawdziwa, zgrana drużyna, która przynosi mi mnóstwo radości. Uwielbiają się bawić i dokazują na każdym kroku. Kiedy wybiegają do ogrodu, widać w nich niekończącą się energię i radość. A gdy przychodzi trudniejszy dzień, zawsze są blisko, próbując pocieszyć mnie na swój wyjątkowy sposób. Każdy z nich ma swój charakter i własne metody na zdobycie mojej uwagi – i trzeba przyznać, że całkiem dobrze im to wychodzi!
W prowadzeniu hodowli i codziennej opiece nad psami zawsze mogę liczyć na wsparcie mojej rodziny – męża Marka oraz córek Izabeli i Magdaleny. Cała trójka uwielbia psy i chętnie angażuje się w ich wychowanie. Do grona naszych najmłodszych opiekunów dołączyły także moje ukochane wnuki – Natalka, Kacperek i Lenka. Ich pomoc polega głównie na zabawie, spacerach oraz… dodatkowym karmieniu psów bez wiedzy babci! 😉



Szczenięta z naszej hodowli posiadają udokumentowane, wielopokoleniowe pochodzenie (metrykę/rodowód ZKwP i FCI), są oznakowane (chip/tatuaż) i wpisane do Międzynarodowej Bazy Danych SAFE ANIMAL. Od pierwszych dni życia znajdują się pod stałą opieką weterynaryjną doświadczonych lekarzy z Zabierzowa – Pana Marka i Pana Przemka Maciejowskich. Maluchy otrzymują komplet szczepień dostosowanych do wieku, są kilkukrotnie odrobaczane oraz posiadają książeczki zdrowia lub paszporty.
W trosce o ich prawidłowy rozwój szczenięta są karmione najwyższej jakości karmami – szwajcarską ISO-DOG, Acaną, Granum, a także suplementami firmy Pokusa.
W hodowli kładę ogromny nacisk na to, aby szczenięta pochodziły z doskonałych linii, były wolne od wad genetycznych i anatomicznych, miały prawidłową budowę oraz stabilną psychikę. Od pierwszych dni życia maluchy są otaczane troskliwą opieką, a ich socjalizacja przebiega zgodnie z etapami rozwoju. Potomstwo przekazuję TYLKO W DOBRE, ODPOWIEDZIALNE RĘCE.
Dzięki hodowli miałam przyjemność poznać wielu wspaniałych ludzi, którym zaszczepiłam miłość do yorków, a teraz poszerzam grono wielbicieli białych przytulanek – maltańczyków. Wielu opiekunów pozostaje ze mną w stałym kontakcie – odwiedzają mnie, wysyłają piękne zdjęcia swoich pupili, dzielą się ciepłymi słowami. Niektórzy wracają po kolejnego szczeniaka lub polecają moją hodowlę znajomym.
Dla mnie jako hodowcy najważniejsze jest to, aby moje szczenięta trafiły do kochających domów, gdzie będą otoczone troską i miłością. Widząc, jak nowi właściciele dbają o swoje pupile i ile serca im poświęcają, czuję ogromną dumę i wdzięczność. Dziękuję, że moje szczenięta mają wspaniałe rodziny!

A ZACZĘŁO SIĘ TAK...
W moim rodzinnym domu zawsze były zwierzęta – chomiki, koty, papugi, a także wiele różnych piesków. Jednak moim pierwszym, ukochanym i wymarzonym pupilem był złoty cocker spaniel Jock. Był piękny, mądry i oddany. Uwielbiałam nasze wspólne spacery, zabierałam go ze sobą wszędzie – na wycieczki, w gości, na działkę. W samochodzie zawsze musiało być otwarte okno, bo Jock uwielbiał wystawiać głowę na wiatr, a jego długie uszy powiewały zabawnie w powietrzu.
Nie znosił zostawać sam w domu. Po powrocie z pracy często czekały na mnie niespodzianki – nadgryzione buty, obgryziona tapeta… Ale jego miłość i wierność były bezcenne. Gdy urodziła się moja pierwsza córka, Izabela, stał się jej opiekunem. Nie pozwalał nikomu do niej podchodzić, stawał na dwóch łapach i zaglądał do łóżeczka, upewniając się, że wszystko jest w porządku. A kiedy Iza nauczyła się chodzić, często siadała w jego legowisku i rozmawiała z nim, a on słuchał i patrzył na nią z uwielbieniem.
Był z nami przez długie lata… ale niestety nadchodzi taki dzień, kiedy Twój najlepszy przyjaciel spogląda na Ciebie po raz ostatni – i nawet największa miłość nie jest w stanie tego zmienić.
Przez wiele lat nie mogłam myśleć o kolejnym psie, zwłaszcza, że moje dzieci przyszły na świat, a u jednej z córek wykryto alergię, między innymi na sierść. Wydawało się, że muszę pożegnać marzenie o psim towarzyszu.
Aż pewnego dnia spotkałam Panią Barbarę z hodowli "Abawit", która właśnie miała szczenięta yorkshire terrier. Moja radość była ogromna, gdy dowiedziałam się, że yorki są idealne dla alergików, bo nie uczulają! Nie zastanawiałam się ani chwili – w 2001 roku w naszym domu pojawił się mały Bemolek, rozpoczynając nowy, piękny rozdział w moim życiu.




Bemol – początek mojej przygody z yorkami
Bemol (A-BEMOL Abawit) był moim pierwszym yorkiem. W jego rodowodzie znajdowało się wiele wspaniałych Championów, a jego dziadkiem był Zwycięzca Świata z 1998 roku – JOFI DE PENGHIBUR.
Moje ogromne zaskoczenie przyszło wraz z jego debiutem na wystawie – Bemol otrzymał ocenę doskonałą i zdobył srebrny medal! Kolejne wystawy przynosiły kolejne sukcesy: złoto, brąz, zawsze oceny doskonałe.
To były moje pierwsze kroki w świecie wystaw, dlatego te osiągnięcia miały dla mnie szczególne znaczenie. Byłam początkującym wystawcą, nie miałam jeszcze dużego doświadczenia w przygotowywaniu psa do ringu. W tamtych czasach konkurencja była ogromna – na wystawach pojawiało się wiele wybitnych yorków. Mimo to, udało nam się osiągnąć sukcesy, z których jestem naprawdę dumna.
Bemol był niezwykle zabawnym i pomysłowym psiakiem. Wnosił do naszego życia mnóstwo radości i uśmiechu. Uwielbiał wszelkie szaleństwa z moimi córkami – jeździł z nimi na sankach, a nawet w wózku dla lalek, niczym najukochańszy pluszak.
Jego prawdziwą pasją było jednak… kopanie dołków. Wystarczyło, że usłyszał hasło: „kopiemy!” i natychmiast wpadał w swój żywioł. Tracił kontakt z rzeczywistością – kopał z zapałem godnym najlepszego ogrodnika, całkowicie pochłonięty swoją misją. Oderwać go od tej pracy graniczyło z cudem.
Lubił też kąpiele, choć nie zawsze w najbardziej odpowiednich momentach. Pamiętam jeden styczniowy spacer, gdy bez chwili wahania wskoczył do lodowatego jeziora. Zrobił to tak szybko, że nie zdążyłam zareagować. W efekcie musieliśmy natychmiast wracać do domu. Jechał opatulony w moją puchową kurtkę, którą oddałam bez wahania. Przytulałam go do siebie, ogrzewając własnym ciałem, żeby nie zmarzł.
Z czasem bardzo zaprzyjaźnił się z mężem mojej córki – Rafałem. Kiedy tylko Rafał pojawiał się w drzwiach, Bemol natychmiast łapał za smycz i z całym entuzjazmem prosił, by zabrać go na spacer. W ich towarzystwie był szczęśliwy i pełen energii.
Bemol był psem o wielkim sercu, pełnym radości życia. Każdy dzień z nim był inny – pełen niespodzianek, śmiechu i bezwarunkowej miłości.




Suzana – moja wyjątkowa psia przyjaciółka
W 2002 roku w moim życiu pojawiła się moja ukochana Suzana – Zuzia (SARA z Kojca Igraszki). Była to niezwykła suczka o wspaniałym rodowodzie, wywodząca się z linii Bakaratów, Hunderwoodów i Pengiburów – po Championach i Interchampionach USA, Francji oraz Kanady.
Na wystawach prezentowała się z niezwykłą gracją, a w roli mamy sprawdziła się znakomicie – to właśnie ona urodziła pierwsze szczenięta w mojej hodowli. Była do mnie tak przywiązana, że jak urodziła pierwsze szczeniaki to w nocy przynosiła je do mojego łóżka bo chciałą być i z dziećmi i ze mną.
Była nie tylko piękna i dostojna, ale przede wszystkim była moją najlepszą psią przyjaciółką. Towarzyszyła mi wszędzie, a jej inteligencja i oddanie były niesamowite – gdyby tylko mogła mówić…
Suzana miała też swoje małe, urocze nawyki. Uwielbiała precle! Kiedy dostała jeden, z dumą chodziła po całym domu, chwaląc się swoim skarbem. Potem chowała go w najróżniejszych miejscach… i zapominała. Po kilku dniach znajdowałam te precle w najdziwniejszych zakamarkach naszego domu.



Diana – moja mała księżniczka
W 2004 roku do naszej rodziny dołączyła Diana (GAJA Pro Amare (FCI) – suczka o wspaniałym rodowodzie. Jej ojcem był UNI TOP Stribrne Prani, utytułowany na arenie międzynarodowej (JCH-CR-SR-PL-OSH, 2xKL.CH-SK, CH-CR-PL-SR-H-A-RUS-SK-B&H-RKF-BG-MK-OSTER-BLR, INTCH), a matką Ml.CH.PL, CH.PL AMBER Pro Amare. Były to wyjątkowo piękne psy, a nasza Diana odziedziczyła po nich całą swoją elegancję i urok. Była moim oczkiem w głowie.
Pamiętam moment, gdy pojechałam po nią do hodowli Pro Amare. W pierwszej chwili pomyślałam, że jest malutka – chciałam większego szczeniaka. Siedziałam, rozmawiając z hodowcą, a ona biegała wokół mnie, co chwilę przynosząc jakąś zabawkę i prowokując mnie do zabawy. Zaczepiała mnie, patrzyła tymi swoimi mądrymi oczkami, jakby mówiła: "Zabierz mnie ze sobą!" – i tak właśnie się stało.
Diana była z nami przez 13 lat. Mimo że miała tylko dwa mioty, to tak troskliwej i oddanej mamy jeszcze nie widziałam. Nie odstępowała swoich szczeniąt na krok – karmiła je, myła i pilnowała, a gdy podrosły, samodzielnie uczyła ich wszystkiego, co powinny wiedzieć.
Była niezwykle uczuciowa i oddana. Gdy wyjeżdżałam czy byłam w pracy całymi godzinami siedziała na moim fotelu, czekając na mnie. Nie chciała ani jeść, ani pić – po prostu trwała w oczekiwaniu. A gdy wracałam… jej radość była nie do opisania! Piszczała, skakała i nie odstępowała mnie na krok.
Diana była nie tylko piękną suczką o wyjątkowym pochodzeniu, ale przede wszystkim cudownym, kochającym sercem mojej hodowli. ❤️



EVITA - cierpliwy, oddany przyjaciel
W tym samym roku, 2004, zamieszkała z nami EVITA (TIGRA z Kojca Igraszki). Była siostrą przyrodnią mojej SUZANY – ZUZI. Choć łączyli je wspólni przodkowie, różniły się od siebie zarówno wyglądem, jak i charakterem.
Evita była niezwykle grzeczna i posłuszna. Nigdy nie sprawiała żadnych problemów, nie próbowała dominować nad innymi psami. Zawsze spokojna, jednak w razie zagrożenia potrafiła zdecydowanie zareagować – alarmowała, dopóki nie zwróciła naszej uwagi.
Pamiętam pewne dramatyczne wydarzenie. Diana, będąc w ogrodzie, straciła przytomność i leżała nieruchomo pod drzewem. Okazało się później, że zjadła coś, co przyniósł ptak – jakieś paskudztwo. Evita natychmiast podbiegła do mnie, szczekała w charakterystyczny sposób i wyraźnie dawała znaki, żebym poszła za nią. Dzięki niej znalazłam Dianę na czas i zdążyłyśmy z interwencją – tylko szybka pomoc weterynaryjna uratowała jej życie. Nigdy tego Evicie nie zapomnę.
Jako mama była wspaniała – opiekuńcza, troskliwa i oddana. Niejednokrotnie pomagała wykarmić i wychować nie tylko własne szczenięta, ale również cudze.
Evita była także ukochaną towarzyszką mojej córki Izabeli. Uwielbiały wspólne długie spacery, wspólne "odrabianie lekcji" podczas których tworzyła się między nimi wyjątkowa więź.
Evita w ogrodzie potrafiła godzinami pilnować jeża, pilnowała rybkę w akwarium, papugę czy szkolny plecak z kanapką – typowa cecha yorka: cierpliwego, upartego i niezwykle czujnego tropiciela.




BONNI - prawdziwa ROCK'N'ROLLka
W 2006 roku w naszym domu pojawiła się BONNI – oficjalnie Decoris ROCK'N'ROLL – która przyjechała do nas z Gniezna, z hodowli Decoris. Już od pierwszych chwil wiedzieliśmy, że nie jest to zwykły pies – to był nowy, pełnoprawny członek rodziny, z własnym temperamentem, zdaniem i niepohamowaną energią.
Bonni była żywiołem. Pędem wpadła w nasze życie, wniosła w nie radość, śmiech i... odrobinę zamieszania. Miała w sobie niespożytą ciekawość świata – wszystko musiała sprawdzić, wszędzie zajrzeć, o wszystkim wiedzieć pierwsza. I rzeczywiście – w jej mniemaniu to ona była pierwsza. Rządziła całym psim stadem z naturalną pewnością siebie, której nikt nie śmiał podważać. Nawet okoliczne koty znały jej zasady – żaden nie odważył się przekroczyć progu ogrodu. A jeśli już któryś próbował, kończyło się to błyskawicznym sprintem Bonni i ucieczką kota w panice na najbliższe drzewo.
Była psem, który miał zawsze coś do powiedzenia. Gdy coś jej się nie podobało – potrafiła się ze mną „pokłócić”, tupiąc łapkami i szczekając jakby próbowała przekonać mnie do swoich racji. Pamiętam, jak raz pojechała na noc do mojego brata. Całą noc nie dała nikomu zmrużyć oka – tak bardzo jej się tam nie podobało. Dom był nie jej, zapachy obce, rytm dnia nie taki, jak lubiła. Taka właśnie była – lojalna i przywiązana, ale też stanowcza i niezależna.
Choć urodziła wiele pięknych szczeniąt, nie była typem oddanej mamy. Owszem, wydawała na świat nowe życie, ale obowiązki związane z wychowaniem maluchów z chęcią przekazywała innym – mnie, innym suczkom. To ja musiałam je dokarmiać, dbać o nie, troszczyć się. A Bonni? Czasem, gdy inne suczki miały szczenięta, sama zaczynała laktację, wypędzała matkę z legowiska i... próbowała zająć jej miejsce. Jakby chciała powiedzieć: „Ja zrobię to lepiej!”.
Miała jednak ogromne serce dla dzieci. Z moją wnuczką Natalką stworzyły wyjątkowy duet. Bonni potrafiła leżeć z nią w wózku, pilnować jej jak najcenniejszego skarbu i pozwalała jej dosłownie na wszystko. Razem się bawiły, przynosiła jej zabawki, cierpliwie znosiła dziecięce pieszczoty i nigdy nie traciła cierpliwości.
Bonni uwielbiała piłki – potrafiła bawić się nimi bez końca. Nawet wracając z ogrodu, nie chciała zostawić swojej ukochanej zabawki. Gdy tylko widziała, gdzie ją chowam, przy następnym spacerze pędziła prosto do tego miejsca – zawsze trafiała bezbłędnie.
Nadane jej imię – ROCK'N'ROLL – okazało się prorocze. Jeszcze nigdy nie mieliśmy w hodowli psa tak energicznego, żywiołowego i pełnego życia. Bonni była jak piosenka, która porusza duszę i nie pozwala usiedzieć w miejscu. I taka właśnie pozostała w naszej pamięci – nieposkromiona, niezapomniana, jedyna w swoim rodzaju.




SCARLETT - anioł o ciepłym spojrzeniu
W tym samym czasie, gdy w naszym domu pojawiła się Bonni, zamieszkała z nami również SCARLETT – oficjalnie HAPPY STAR Aker York(FCI). Przyjechała do nas z Rudy Śląskiej, z hodowli Aker York prowadzonej przez moją koleżankę Gabrysię. Jej rodowód był imponujący – ojcem Scarlett był wielokrotny champion: JCH-CR-SR-PL-OSH, 2xKL.CH-SK, CH-CR-PL-SR-H-A-RUS-SK-B&H-RKF-BG-MK-OSTER-BLR, INTCH UNI TOP Stribrne Prani. W jej żyłach płynęła krew znakomitych przodków – Hunderwoodów, Pengiburów i Bakaratów.
A jednak, mimo tak dostojnych korzeni, Scarlett była niezwykle skromną, cichą i łagodną suczką. Prawdziwy anioł o miękkim spojrzeniu i jeszcze delikatniejszym sercu. Wychowywała się razem z Bonni, ale choć dorastały ramię w ramię, były jak ogień i woda. Bonni – temperamentna, zadziorna, nieustannie w ruchu. Scarlett – spokojna, ułożona, cierpliwa. Ich charaktery różniły się diametralnie, co tylko potwierdzało, jak ważne – obok wychowania – są odziedziczone cechy rodziców.
Scarlett nigdy nie sprawiała żadnych problemów. Była grzeczna, posłuszna, niemal bezgłośna. Urodziła wiele pięknych szczeniąt, a jej macierzyństwo było wzorem czułości i oddania. Każde z jej dzieci było przez nią troskliwie nakarmione, wychowane, obdarzone uwagą i spokojem, który sama miała w sobie w nadmiarze.
Zdarzało się jednak, że musiałam ją wspierać – szczególnie w obecności dominującej Bonni. Przy zabawie, przy misce, podczas spacerów – delikatność Scarlett czasem przegrywała z żywiołowym charakterem jej towarzyszki. A ja, znając ten układ, czuwałam nad nią, bo wiedziałam, że za tym cichym usposobieniem kryje się ogromna potrzeba miłości i bliskości.
Miała tylko jedną, uroczą słabość – jedzenie. Scarlett kochała jedzenie jak nic innego. Jej spojrzenie, kiedy patrzyła na mnie błagalnie spod stołu albo cierpliwie wyczekiwała przy misce, mówiło więcej niż tysiąc słów. Zawsze trochę głodna, zawsze z nadzieją w oczach.
Była z nami aż 18 lat. Prawie dwie dekady wspólnego życia, spacerów, poranków i wieczorów, cichych westchnień i miękkiego futerka przytulanego do poduszki. Dziś już jej nie ma. Nie przybiega, gdy wołam. Nie spojrzy tym swoim ciepłym wzrokiem. Nie pójdziemy razem na spacer.
I choć serce boli, wiem, że zostawiła po sobie coś bezcennego – miłość, która nie przemija.




GRACE - BYŁA WYJĄTKOWA. I taka pozostanie – na zawsze.
W 2008 roku została z nami GRACE Piccolo Cane York – córka naszej pełnej temperamentu BONNI (Decoris ROCK'N'ROLL) i wspaniałego reproduktora: JCH-CR-SR-PL-OSH, 2xKL.CH-SK, CH-CR-PL-SR-H-A-RUS-SK-B&H-RKF-BG-MK-OSTER-BLR, INTCH UNI TOP Stribrne Prani.
Grace była jak najpiękniejsze połączenie swoich rodziców, choć z wyglądu i charakteru zdecydowanie bardziej przypominała ojca – miała jego elegancję, dostojność i ten wewnętrzny spokój, który czynił ją tak wyjątkową. Była przepiękną suczką – nie tylko zewnętrznie, ale i wewnętrznie. Jej charakter był wprost idealny – łagodna, delikatna, kochająca... po prostu cudowna.
Nie przepadała za wystawami. Tłumy, hałas, zgiełk – to nie był jej świat. Dlatego ograniczyliśmy się jedynie do trzech wystaw, wystarczających, by zdobyć uprawnienia hodowlane. Nie zależało mi na medalach ani tytułach – Grace była moim prywatnym skarbem, którego wartość mierzyło się sercem, nie sędziowską oceną.
Zajęła moje serce w całości. Kocham wszystkie moje psy, bez wyjątku. Każdy z nich był i jest ważny. Ale to właśnie Grace skradła coś więcej – całą moją duszę. Była moim cieniem – nie odstępowała mnie na krok, zawsze obok, zawsze czujna, zawsze gotowa spojrzeć mi w oczy z tą bezgraniczną miłością, której nie da się opisać słowami.
Była najgrzeczniejszym i najsłodszym psem, jakiego kiedykolwiek znałam. Zawsze łagodna, subtelna, delikatna. Nigdy nie musiałam jej upominać, wystarczyło jedno spojrzenie, a ona już wiedziała, co trzeba zrobić.
Odeszła... a jednak nadal jest ze mną. W każdej myśli, wspomnieniu, w ciszy wieczorów, kiedy siadam na kanapie i przez chwilę wydaje mi się, że zaraz wskoczy obok. Gdy tylko o niej pomyślę, ściska mnie w gardle, a łzy same napływają do oczu. Bardo za nią tęsknię.
ONA BYŁA WYJĄTKOWA. I taka pozostanie – na zawsze.




NEO - wybraniec
W 2010 roku Grace została mamą po raz pierwszy. Wśród jej szczeniąt urodził się wyjątkowy piesek – NEO Piccolo Cane York(FCI). Już od pierwszych dni wyróżniał się urodą i temperamentem. Miał w sobie coś, co przyciągało spojrzenia – dumną sylwetkę, błysk w oku i wyjątkową prezencję, którą odziedziczył po swoich znakomitych przodkach.
NEO bardzo wcześnie zaczął odnosić sukcesy. W wieku zaledwie 15–17 miesięcy zdobył uprawnienia reproduktora, z powodzeniem startując na wystawach, gdzie zajmował 1., 2. i 3. miejsca, zdobywając złote, srebrne i brązowe medale. Otrzymywał oceny doskonałe oraz dwukrotnie uzyskał tytuł CWC, czym rozpoczął drogę do Championatu Polski. Jego kariera wystawowa była początkiem nowego rozdziału w naszej hodowli – dumy, radości i prestiżu.
Ale NEO to nie tylko sukcesy na ringach. To również dumny ojciec wielu pięknych szczeniąt, z których dwie cudowne suczki – A-ANABELL i EMANUELL – zostały z nami, kontynuując linię, która ma w sobie tak wiele pasji, piękna i równowagi.
Na co dzień NEO był psem mojej bratanicy Nikoli. To ona była jego ukochaną panią, jego bezpieczną przystanią. Ale bardzo często przyjeżdżał do nas – na wakacje, w odwiedziny, czasem na dłużej. Nasz dom był dla niego drugim domem, miejscem znanym i kochanym. Czuł się tu swobodnie, radośnie, wprowadzał swoje porządki. Musiał być w centrum uwagi.
NEO nie był tylko psem o imponującym rodowodzie. Był częścią naszej rodziny, symbolem kontynuacji, mostem między pokoleniami psów, które kochaliśmy i które na zawsze pozostaną w naszych sercach.




PRISCILLA - te oczy mówią wszystko
W 2011 roku naszą rodzinę wzbogaciła kolejna córka BONNI (Decoris ROCK'N'ROLL) – PRISCILLA Piccolo Cane York(FCI). Od pierwszego spojrzenia wiedzieliśmy, że zostanie z nami. Zaczarowała nas całkowicie – swoim spojrzeniem, ujmującym charakterem i urodą, której nie sposób było się oprzeć.
PRISCILLA, pieszczotliwie nazywana PTYSIĄ, to prawdziwa dusza towarzystwa i serce domu. Mimo że dziś ma już 14 lat, wciąż nosi w sobie ducha szczenięcej radości. Wystarczy wypowiedzieć słowa „zabawka” czy „piłeczka”, a natychmiast staje się gotowa do zabawy – jakby czas się dla niej zatrzymał. Energiczna, rozbrykana, zawsze uśmiechnięta – to pies, który wnosi światło do każdego dnia.
Uwielbia zabawki – i to dosłownie wszystkie. Szczeniakom, wnukom, nikomu nie przepuści. Cichutko podbiera ulubione piłeczki, maskotki, gryzaki i z dumą nosi je po domu. Piszczałki? Nie mają szans na przetrwanie. Gdy Ptysia bierze je w obroty, ich los jest przesądzony – ale przy tym jest tak urocza, że nie sposób się na nią gniewać.
Jest naszym słodkim promyczkiem, pełnym czułości i radości. A jej oczy... O tak, te oczy. Mówią wszystko. Są jak dwa głębokie jeziora – pełne miłości, ciepła i zrozumienia. Kto raz w nie spojrzy, zakocha się bezpowrotnie.
Priscilla – Ptysia – to nie tylko piękna suczka z doskonałym rodowodem. To nasza domowa iskierka szczęścia, która wciąż przypomina nam, jak wiele radości może nieść ze sobą jeden, wierny piesek.



Rok 2016 przyniósł zupełnie nowy rozdział w moim życiu – rozpoczęła się przygoda z rasą maltańczyk. Przez wiele lat byłam wierna yorkshire terierom. Znałam ich charakter, temperament, każdą iskrę w oku i każdą nutę uporu, która czyniła je wyjątkowymi. Myślałam, że tak już zostanie na zawsze… aż do dnia, który wszystko zmienił.
Odwiedziłam moją koleżankę – zwykłe spotkanie, niczego się nie spodziewałam. I wtedy zobaczyłam go – maleńkiego, białego maltańczyka. Był jak z bajki: delikatny, radosny, pełen uroku. Patrzył na mnie tymi swoimi czarnymi oczkami, jakby znał mnie od zawsze. I wtedy przepadłam. Koleżanka, widząc moją reakcję, obiecała: „Jak będą szczeniaki, jeden będzie Twój”. I tak właśnie się stało.
Maltańczyki to zupełnie inna rasa niż yorki. Choć równie kochane, są całkowicie odmienne w zachowaniu. To prawdziwe psy do towarzystwa – wesołe, pogodnie nastawione do świata, łagodne i niezwykle przywiązane. Ich życiowym celem jest być blisko człowieka. Potrzebują uwagi, czułości i obecności. Nie znoszą samotności. Muszą być tam, gdzie Ty. Zawsze.
Kiedyś przeczytałam, że psy do towarzystwa są „bezużyteczne”. Że nie mają konkretnego celu, nie pracują, nie aportują, nie polują. Że są tylko po to, by być. Ale właśnie to bycie stało się ich największym darem.
W świecie pełnym pośpiechu i samotności, maltańczyk staje się cichym bohaterem dnia codziennego – jest zawsze obok, wysłucha, przytuli się, ogrzeje. Daje to, co najcenniejsze – obecność, czułość i bezwarunkową miłość.
I właśnie za to je pokochałam. Za to, że nie trzeba nic mówić, by być zrozumianą. Za to, że ich „bezużyteczność” jest największą wartością, jaką mogą ofiarować człowiekowi.




BLANKA - dusza towarzystwa
Blanka ( INGRID Aker York (FCI)to prawdziwa dama wśród naszych suczek – piękna, zjawiskowa, z charakterem, który potrafi zaskoczyć każdego dnia. Jest jak iskierka – pełna życia, temperamentu i pomysłów. Jeśli nikt nie ma akurat czasu, żeby się z nią pobawić, Blanka sama znajdzie sobie zajęcie. Kreatywna, energiczna i bardzo inteligentna – nie sposób się przy niej nudzić.
Ma w sobie niezwykłą mieszankę cech: z jednej strony grzeczna, ułożona i wdzięczna, a z drugiej – zdecydowana, uparta i pamiętliwa. Kiedy coś uzna za ważne, nie zapomni o tym nigdy. Jej niezależność i bystrość czynią z niej wyjątkową towarzyszkę – taką, która zawsze wie, czego chce, ale jednocześnie potrafi obdarzyć człowieka ogromną miłością.
Blanka kocha wszystkich – jest otwarta i przyjacielska. To zdecydowanie nie jest typ psa stróżującego – każdy gość w jej oczach to potencjalny przyjaciel, a ogon sam zaczyna merdać na jego widok. Prawdziwa dusza towarzystwa, która najlepiej czuje się wśród ludzi, szczególnie dzieci.
Najbliższa jej sercu jest moja najmłodsza wnuczka Lenka. Blanka chodzi za nią krok w krok, jak wierny cień. Gdy tylko słyszy muzykę, staje na dwóch łapkach i zaczyna „tańczyć”, jakby chciała powiedzieć: „Popatrz, cieszę się razem z tobą!”. Uśmiecha się przy tym tak rozczulająco, że trudno nie odwzajemnić tej radości.
Blanka jest też wielką miłośniczką dobrego jedzenia – jej entuzjazm przy ulubionych przysmakach potrafi rozbawić do łez.
Jako matka sprawdziła się wspaniale – urodziła wiele pięknych szczeniąt, ale to właśnie jej córka E-EMILY została z nami. Ilekroć patrzę na Lilkę, widzę w niej spojrzenie, błysk i wyjątkowy urok, który odziedziczyła po swojej mamie. Blanka nie przekazuje tylko genów – ona przekazuje radość życia.




A - ANABELL - nasza mała iskiereczka
W tym samym, niezwykle ważnym dla nas roku 2016, została z nami długo wyczekiwana suczka – A-ANABELL Piccolo Cane York (FCI), córka naszego ukochanego NEO. Od pierwszych chwil wiedzieliśmy, że jest wyjątkowa – delikatna, śliczna jak obrazek, z błyskiem w oku i charakterem, który natychmiast przywiódł mi na myśl Dianę. Była do niej niezwykle podobna – i z wyglądu, i z duszy.
ANABELL to nasza mała iskiereczka – promień ciepła, który rozświetla każdy dzień. Szczeniąt miała niewiele, ale opiekowała się nimi z największą troską. Była czujna, delikatna i niestrudzona w swojej matczynej miłości. Szczególnie pamiętam jedną z jej ciąż – wtedy jadała tylko chleb z kiełbaską. Nic innego nie było w stanie jej przekonać. To była jej jedyna zachcianka – ale za to jaka uparta!
Musiałam wyjechać na kilka dni i wtedy opiekę nad nią przejęła moja niezastąpiona koleżanka Ewa. Codziennie rano wyruszała do sklepu po świeży chleb i dobrą kiełbaskę – tylko to było godne podniebienia naszej Anabelli. Taki miała rytuał – i Ewa skrupulatnie go przestrzegała, rozumiejąc jej potrzeby jak nikt inny.
W przeciwieństwie do pozostałych naszych psów, które wieczorami zasypiają grzecznie w swoich legowiskach, Anabell czeka na jedną, szczególną chwilę – czas przy telewizji. To nasz wspólny rytuał. Gdy siadam na kanapie, ona kładzie się obok mnie, wtula delikatnie i zasypia spokojna, bezpieczna, szczęśliwa. A ja… siedzę bez ruchu, nie chcąc jej zbudzić. Każdego wieczoru ten sam obraz – i za każdym razem wzrusza mnie tak samo.
ANABELL to nie tylko pies – to bliskość, zaufanie i przywiązanie w najczystszej postaci.




EMANUELL - to dusza z charakterem i sercem
W 2017 roku została z nami EMANUELL Podhalańska Kraina (FCI), w domu po prostu – EMI. Córka naszego NEO, suczka o wielkiej urodzie i jeszcze większym charakterze. Od początku było wiadomo, że nie będzie należała do tych, które wtapiają się w tło. EMI ma swoje zdanie – i nie zawaha się go wyrazić.
W stosunku do ludzi jest niezwykle grzeczna, łagodna, wręcz uległa – potrafi oczarować swoim spojrzeniem i spokojnym zachowaniem. Ale jeśli chodzi o inne psy… bywa różnie. Konkurencji nie znosi, zwłaszcza gdy chodzi o uwagę i przestrzeń. To ona wyznacza granice, a kiedy trzeba, potrafi je jasno i skutecznie zaznaczyć.
Jednak tym, co najbardziej wyróżnia EMI, jest jej wyjątkowa relacja z moim wnuczkiem, Kacprem. To para nierozłączna – przyjaciele, towarzysze zabaw, partnerzy w spacerach i wspólnym ganianiu za piłką po ogrodzie. Gdy tylko Kacper pojawia się u mnie, pierwsze pytanie jakie pada, to: „Babcia, co u Emisi? Jak Emisia? Przywieź Emisię…”
Ich więź jest niezwykła – naturalna, szczera i prawdziwa. EMI potrafi być dla niego jak starsza siostra, cierpliwa i troskliwa, ale też jak wesoła kumpelka, która rozumie każde jego słowo i emocje. Wystarczy jedno spojrzenie, by wiedziała, że zaraz będzie zabawa. I że trzeba być gotową – bo Kacper to nie byle jaki kompan.
EMI to nie tylko pies – to dusza z charakterem i sercem, które bije w rytmie dziecięcej radości i rodzinnego ciepła.




E - EMILY - prawdziwa przyjaciółka
W 2018 roku do naszej hodowli dołączyła E-EMILY Piccolo Cane York (FCI), znana u nas jako LILKA. Córka Blanki z jej drugiego miotu, która początkowo budziła we mnie pewne wątpliwości. Zastanawiałam się, czy to była dobra decyzja, by ją zatrzymać. Dziś wiem, że była to jedna z najlepszych decyzji, jakie mogłam podjąć. Lilka to urocza, grzeczna, ułożona suczka, która swoją pogodą ducha potrafi rozweselić nawet w najtrudniejszych chwilach.
Zawsze jest blisko – to pod nogami, to leży obok, a kiedy siedzę, natychmiast znajdzie sposób, by wspiąć się na moje kolana. Gdziekolwiek się ruszę, tam Lilka jest – to jej sposób na bycie częścią każdej chwili, każdego dnia. Uwielbia moją wnuczkę Natalkę. Kiedy usłyszy jej głos, trudno ją uspokoić – radość i podekscytowanie są nie do opisania. Wspólnie stworzyły niezłomną przyjaźń.
Natalka nauczyła Lilkę wielu sztuczek, karmi ją, bawią się razem, a nawet nosi ją na rękach i wozi w wózku. I wtedy Lilka jest najszczęśliwsza na świecie, bo obok niej jest jej ukochana towarzyszka. To przyjaźń pełna miłości, wzajemnego zaufania i radości.
Kiedy Lilka staje się mamą, jej miłość i oddanie nie mają granic. Na 100% troszczy się o swoje dzieci, kocha je całym sercem, dbając o nie z niesłabnącą cierpliwością i oddaniem. Jest matką w pełnym tego słowa znaczeniu – opiekuńcza, czuła i niezwykle odpowiedzialna.




L - LARA - psia dama
W 2020 roku do naszej rodziny dołączyła śliczna suczka o wspaniałym charakterze – L-LARA Piccolo Cane York (FCI). Córka E-EMILY i pięknego psa CH.PL BAYMAXA, odziedziczyła po ojcu nie tylko niesamowity wygląd, ale także elegancki charakter. To prawdziwa psia dama, która swoim chodzeniem przypomina modelkę na wybiegu – zawsze elegancka, zawsze z klasą.
Lara jest lekko zdystansowana, nieufna wobec obcych, prawdziwa indywidualistka. Zawsze zachowuje swoją przestrzeń, a obcych traktuje z pewną rezerwą. Jednak w gronie najbliższych jest zupełnie inna – spokojna, pełna wdzięku i niezwykle urocza. Uwielbia oglądać bajki w telewizji, co daje jej wyjątkowy, uroczy charakter. A kiedy biega po ogrodzie, jej długie włosy falują za nią, tworząc zjawiskowy widok. To prawdziwa piękność, której ruchy przypominają taniec na wietrze.
Jest jeszcze młoda, więc z pewnością przed nami jeszcze wiele ciekawostek związanych z jej osobowością i zachowaniem. Lara to suczka, którą każdemu będzie trudno zapomnieć – z jej wdziękiem, indywidualnością i niezapomnianym urokiem.




T - TIFFANY sunia o złotym sercu
W 2022 roku nasza rodzina powiększyła się o kolejną wyjątkową suczkę – T-TIFFANY Piccolo Cane York (FCI), córkę EMANUELL, naszej charakternej EMI. Od pierwszych chwil wiedziałam, że Tiffany to zupełne jej przeciwieństwo – łagodna, posłuszna, mądra i niesamowicie przyjacielska. Z sercem na dłoni i wiecznie merdającym ogonem, błyskawicznie zdobyła nasze serca.
To suczka pełna radości i energii. Uwielbia biegać po ogrodzie, gonić za piłką, zaczepiać psy zza płotu sąsiada i przeganiać koty, które ośmielą się wejść na jej teren. Każdy spacer to dla niej wielka przygoda – wystarczy, że zobaczy smycz, a już jest gotowa do drogi, jakby mówiła: „No chodź, nie ma na co czekać!”
Tiffany uwielbia być w centrum rodzinnych wydarzeń. Podczas wspólnych posiłków zajmuje swoje miejsce przy stole – siada na krześle, opiera główkę o blat i z anielską cierpliwością czeka, aż ktoś poczęstuje ją czymś smacznym. Jej spojrzenie mówi wszystko.
To oczko w głowie mojego męża – tylko ona ma specjalne przywileje. Może wskoczyć na jego łóżko i zwinąć się obok, jakby to było jej ulubione miejsce na świecie. A gdy w misce brakuje wody, Tiffany ma swój własny sposób, by mi to zakomunikować – podchodzi, oblizuje się wymownie i patrzy mi prosto w oczy, jakby mówiła: „Hej, pora uzupełnić zapasy!”
Ale tym, co najpiękniej pokazuje jej wrażliwe serce, jest relacja z moją wnuczką Natalką. Kiedy tylko Tiffany usłyszy jej głos, wpada w absolutne szaleństwo radości – biega, skacze, popiskuje z ekscytacji. Natalka jest jej największą miłością. Gdy wyjeżdża, Tiffany długo jeszcze szuka jej po kątach, jakby nie mogła się pogodzić z jej nieobecnością. Ich więź jest wyjątkowa, prawdziwie wzruszająca.
Tiffany to również mama doskonała. Kiedy przyszło jej opiekować się własnymi szczeniętami, okazała się być troskliwa, uważna i pełna cierpliwości. Każdym ruchem i spojrzeniem dawała im poczucie bezpieczeństwa. Obserwowanie jej w tej roli było jak oglądanie pięknego spektaklu miłości – cichego, ciepłego, prawdziwego.
T-TIFFANY to nie tylko piękna sunia o złotym sercu – to prawdziwy domownik, wierna przyjaciółka i dusza towarzystwa. Cieszę się, że została właśnie z nami.



Za Tęczowym Mostem
Choć niektórych z naszych ukochanych psów nie ma już z nami – Zuzia, Bemol, Grace, Diana, Bonni, Evita, Neo, Scarlett, A-Anabell – ich obecność wciąż czuję każdego dnia. Biegają gdzieś za Tęczowym Mostem, wolne i szczęśliwe, ale w mojej pamięci i sercu pozostaną na zawsze. Czas mija, a ja nadal mam wrażenie, że są tuż obok – jakby tylko na chwilę wyszły na spacer i zaraz miały wrócić.
Często wspominamy je razem z rodziną – śmiejemy się z ich pomysłów, wspominamy przygody, które przeżyliśmy wspólnie. Tyle wspomnień, tyle obrazów, które noszę w sobie... Tyle ciepła, które trudno opisać słowami. Te psy były i są dla mnie kimś więcej niż zwierzętami – były moimi przyjaciółmi, towarzyszami codzienności, rodziną.
Ich cząstka wciąż żyje – widzę ją w oczach i charakterach kolejnych pokoleń, w szczeniaczkach, które przyszły na świat dzięki nim. Widzę ją w gestach, spojrzeniach, w zachowaniach ich dzieci i wnuków. I dzięki temu mam wrażenie, że nic nie przemija całkowicie – że ich miłość, mądrość i radość życia zostają z nami.
Psy to nie tylko część mojego życia – one są jego ogromną, najczystszą, najprawdziwszą częścią.
Uwielbiam moje dzieci i wnuki, są moim światem, ale te psy mają zarezerwowany ogromny kawałek mojego serca.
Z perspektywy czasu widzę, jak wyjątkowe były te lata. Pełne miłości, wzruszeń, radości i niepowtarzalnych chwil. Żadne słowa nie są w stanie oddać tego, ile dobra i piękna te istoty wniosły w moje życie. I wiem jedno – gdybym miała cofnąć czas, przeżyłabym to wszystko jeszcze raz. Tak samo. Z nimi.


07.04.2025